czwartek, 21 listopada 2013

Dla Harry'ego

Drogi Harry, 


      Myślę, że to dobry czas, by pożegnać się z Tobą. Nie, nigdzie nie wyjeżdżam, po prostu umieram. W samotności... Wydaje Ci się to nieprawdopodobne, mam rację? Jeszcze wczoraj piliśmy razem piwo, a dziś Cię opuszczam. Na zawsze...
      Wiesz, trochę mi przykro, że to wszystko potoczyło się w taki sposób. Może mógłbym znaleźć inne rozwiązanie, troszkę lepsze, mniej drastyczne. Pamiętam Twoje słowa, które wpajałeś mi od samego początku naszej znajomości, "Nie poddawaj się, Niall. Możesz osiągnąć wszystko, czego sobie zapragniesz. Musisz tylko chcieć". I chciałem, Harry, nawet bardzo. Chciałem, żebyś był mój...
       Przypomnij sobie nasze ostatnie słoneczne wakacje w Hiszpanii. Piękne otoczenie, prawda? Dużo czasu spędziliśmy w swoim towarzystwie, a ja przywiązałem się do Ciebie. To właśnie tam powiedziałeś mi, że nasze kontakty były tylko czysto fizyczne. Kazałeś mi żyć dalej bez miłości, bez siebie, ale Harry, czy można żyć bez powietrza?
       Teraz, kiedy jesteś tysiące kilometrów ode mnie, ja tak bardzo pragnę, żebyś mnie uratował, żebyś ocalił moje nic nie znaczące życie i po prostu ze mną był. Jest to niemożliwe, bo... kiedy dostaniesz ten list, a Twoje zielone tęczówki będą analizować każdy wyraz nasączony moim cierpieniem, ja będę już martwy. Spokojnie, wspomnienia kiedyś wyblakną wraz z naszymi wspólnymi zdjęciami, które wciąż wiszą w moim pokoju i zdobią ściany. Postanowiłem, że nie będę ich wyrzucał, bo przecież w przeszłości miały dla mnie ogromne znaczenie. A teraz? Nic już nie jest ważne. Może tak naprawdę nigdy nie było? Nie wiem. Chciałbym tylko, żebyś pamiętał o mnie, bo przeżyliśmy razem coś pięknego. Coś, według mnie, poważnego.
       Jak tylko przeczytasz tę wiadomość, to zajrzyj do pudełka, które zostawiłem Ci tydzień temu. Schowałem je w Twoim pokoju pod łóżkiem. Miałem pewność, że tam nie zajrzysz, nigdy nie lubiłeś sprzątać. W każdym razie jest tam prezent. Od zmarłego dla Harry'ego...




 Twój kochający
Niall                 
        

wtorek, 19 listopada 2013

Wiadomość.

Okej... Widzę, że liczba wyświetleń powoli wzrasta, a komentarzy z opiniami brak.  :(
Nie wiem, co mam myśleć o swoich pracach, czy jest sens, by wstawiać je tutaj. Jeżeli ktoś to czyta, niech napisze, co sądzi o opowiadaniu.
Sprawa jest ułatwiona, bo komentarz można dodać również anonimowo. Będzie mi bardzo miło, gdybyście wystukali kilka słów ze swoją opinią, naprawdę.

sobota, 26 października 2013

Ciemność


Ciemność. Z każdej strony otaczała go nieprzejednana ciemność. Niczym gęsto utkany patchwork zakryła jego oczy tak, że przez sieć splątanych ze sobą nici nie dostrzegał nic poza czernią. Chłopak starał się przywyknąć do takiego życia, aczkolwiek nie ukrywał, że oddałby wszystko, by znów móc ujrzeć piękno świata, w którym starał się normalnie funkcjonować. Wszystko, co kochał, odeszło raz na zawsze wraz z jego zdrowym wzrokiem. Louis jednak nie tracił nadziei. Przecież nie raz słyszał, że to właśnie ona umiera ostatnia. Dlatego silnie wierzył, walczył i prosił Boga o cud. Nienawidził Harry’ego za to, co mu zrobił, ale w głębi serca nadal bardzo go kochał.
Leżał teraz w swoim łóżku i czuł, że jest w nim bezpieczny. Wiedział, że nikt nie wyrządzi mu tutaj krzywdy. Usiadł mimowolnie owinięty ciepłą kołdrą, a twarz zwrócił ku ciepłym promieniom słońca, które przez duże balkonowe okno przyjemnie pieściły jego twarz wykrzywioną bólem. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, że trzeba coś stracić, aby zyskać coś nowego. Stracił fizycznie możliwość rządzenia światem, każdym dniem. Świetna praca, dobre zarobki, no i te sukcesy,
o których wciąż mówił ojciec, nie miały już żadnego znaczenia. Pożegnał się z komputerem – towarzyszem jego życia od siódmej do osiemnastej. Przywitał się z laską, a niedługo może i z psem, którego obiecali rodzice.
Louis był gejem, samotnym homoseksualistą, którego życie legło w gruzach. Kiedy kończył liceum, bał się postawić ten fakt przed samym sobą, ale wszystko na to wskazywało. Najważniejszym dowodem był Harry – chłopak,którego poznał podczas wyjazdu nad morze i z którym poważnie się zaprzyjaźnił. Najpierw go polubił, a potem, ciężko się przyznać, pokochał. Był prawie pewien, że resztę swojego życia spędzi właśnie z nim. Nie wiedział jednak, że to Harry odbierze mu całe dotychczasowe szczęście z jego egzystencji. Nie chciał go znać…
Postawił bose stopy na zimnej posadzce. Jego ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Ostrożnie wstał i niepewnie, z wyciągniętymi ramionami, udał się na balkon. Usiadł na drewnianej ławce, z której już dawno schodziła farba. Wcześniej nawet myślał, że trzeba ją koniecznie pomalować, ale teraz to już nie miało żadnego znaczenia. Żadnego! Wsłuchiwał się w głuchą ciszę
i zatęsknił…
W jego głowie wirowały tysiące wspomnień, zarówno tych dobrych, jak i tych gorszych.
W oddali usłyszał swoją komórkę. Nie wiedział dokładnie, do czego jest mu ona potrzebna, skoro nawet nie wie, kto do niego dzwoni. Wiadomości nie wysyłał, bo nie umiał. Poza tym większość znajomych odwróciła się od niego, kiedy przestał chodzić na imprezy.
Lou miał nadzieję, że ten, kto właśnie ma ochotę z nim porozmawiać, zaraz sobie odpuści. Lecz tak się nie stało. Podniósł się energicznie i wrócił do sypialni tak samo, jak z niej wyszedł. Wziął telefon do ręki i nacisnął guzik z zieloną słuchawką, na którym specjalnie nakleił naklejkę, aby znaleźć go od razu.
-Tak, słucham? – odezwał się po chwili. – Kto dzwoni?
- Cześć Lou – usłyszał drżący, niepewny głos z charakterystyczną dla danego osobnika chrypką. – Porozmawiamy?
Louisa zamurowało. Nie sądził, że Harry kiedykolwiek zbierze się na odwagę i zadzwoni
do niego po tym, co się wydarzyło. Nie był w stanie wykrztusić z siebie nic więcej, jak tylko cichego westchnięcia. W słuchawce nagle zapadła cisza. Chłopak opadł na łóżko i nagle wszystko, o czym pragnął zapomnieć wróciło i odbiło się w jego głowie z podwójną siłą.
- Chcesz mnie przeprosić? – zapytał z ironią w głosie.
- Nie… - słychać było, że chłopak na drugim końcu linii wziął głęboki wdech. – Chcę, żebyś otworzył mi drzwi…
Louis uniósł się na łokciach i przez dłużą chwilę jego mózg analizował polecenie, które właśnie dostał. Tymczasem Harry kontynuował:
-Wiem, że nie masz ochoty mnie znać i masz do tego pełne prawo, bo zniszczyłem ci życie, ale proszę, Lou, porozmawiaj ze mną… - nim chłopak skończył błagać swojego ukochanego, ten otworzył mu drzwi z wielkim grymasem i niezadowoleniem.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?
Z korytarza przeszli do ciasnej kuchni. Harry pomógł dojść Louis’owi do krzesła, mimo jego stanowczych protestów. Siedli naprzeciwko siebie i nie mówili nic. W głowie Harry’ego rozgrywała się właśnie gonitwa myśli. Nie był pewien, co powinien powiedzieć tak ważnej dla niego osobie.
- Chciałem, żebyś wrócił teraz do tamtego dnia… Ja.. Nie chciałem cię pobić. Byłem pijany i Ty również. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale chciałem, żebyś wiedział, że nie tylko twoje życie nabrało innych obrotów. Kiedy lekarz powiedział mi, że uszkodzono.. że ja uszkodziłem… - chłopak westchnął i ledwo hamował łzy cisnące się do jego oczu. – Przepraszam. – Wyszeptał ledwo dosłyszalnym i łamliwym głosem. – Ja… - urwał. – Ja wtedy nie chciałem, aby ktoś się dowiedział, no, wiesz, o nas – westchnął głęboko – a tam, w barze, zobaczyłem dwóch kolegów z pracy, patrzyli się na nas. Pomyślałem, że wszystko skończone – patrzył na Lou, który siedział pochylony do przodu,
z głową opartą na rękach. Wyglądał jak monument, którego nikt i nic nie może ani ruszyć, ani wzruszyć. – Bardzo się przeraziłem, ale to już nie ma żadnego znaczenia.
Louis niemal czuł potrzebę bliskości z chłopakiem, ale bał się. Bał się, że wszystko będzie tak, jak dawniej, że Harry znowu zniknie z jego życia na kilka lat, a on zostanie sam. Nie chciał tego. Nie chciał również być tym uległym, który po jakimś idiotycznym teatrzyku emocjonalnym wszystko wybacza i zapomina o tym, co złe. W rzeczywistości taki nie był, ale uczucie do Harry’ego było silniejsze. Nie mógł zobaczyć jego twarzy, ale wiedział, że takie wyznanie nie przyszło Harry`emu
z łatwością.  Czuł, że męczy  się całym tym zajściem. Po prostu wstał i odszukał ramion chłopaka. Wtulił się w jego roztrzęsione ciało i gładził go dłonią po plecach.
- Nie puszczaj mnie, Harry. – Wyszeptał w szyję chłopaka, tym samym powodując u niego silny dreszcz. Wzmocnił uścisk, jakby ktoś miałby ich zaraz rozdzielić.
-Nigdy, obiecuję… Zaopiekuję się tobą.

___________________________________________________________

Jest pierwsze opowiadanie. 
Gdybyście mogli, to w komentarzach pozostawcie swoje opinie. Będzie mi bardzo miło.