Ciemność. Z każdej strony otaczała
go nieprzejednana ciemność. Niczym gęsto utkany patchwork zakryła jego oczy
tak, że przez sieć splątanych ze sobą nici nie dostrzegał nic poza czernią. Chłopak
starał się przywyknąć do takiego życia, aczkolwiek nie ukrywał, że oddałby
wszystko, by znów móc ujrzeć piękno świata, w którym starał się normalnie
funkcjonować. Wszystko, co kochał, odeszło raz na zawsze wraz z jego zdrowym
wzrokiem. Louis jednak nie tracił nadziei. Przecież nie raz słyszał, że to
właśnie ona umiera ostatnia. Dlatego silnie wierzył, walczył i prosił Boga o
cud. Nienawidził Harry’ego za to, co mu zrobił, ale w głębi serca nadal bardzo
go kochał.
Leżał
teraz w swoim łóżku i czuł, że jest w nim bezpieczny. Wiedział, że nikt nie
wyrządzi mu tutaj krzywdy. Usiadł mimowolnie owinięty ciepłą kołdrą, a twarz
zwrócił ku ciepłym promieniom słońca, które przez duże balkonowe okno przyjemnie
pieściły jego twarz wykrzywioną bólem. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, że
trzeba coś stracić, aby zyskać coś nowego. Stracił fizycznie możliwość rządzenia
światem, każdym dniem. Świetna praca, dobre zarobki, no i te sukcesy,
o których wciąż mówił ojciec, nie miały już żadnego znaczenia. Pożegnał się z komputerem – towarzyszem jego życia od siódmej do osiemnastej. Przywitał się z laską, a niedługo może i z psem, którego obiecali rodzice.
o których wciąż mówił ojciec, nie miały już żadnego znaczenia. Pożegnał się z komputerem – towarzyszem jego życia od siódmej do osiemnastej. Przywitał się z laską, a niedługo może i z psem, którego obiecali rodzice.
Louis
był gejem, samotnym homoseksualistą, którego życie legło w gruzach. Kiedy
kończył liceum, bał się postawić ten fakt przed samym sobą, ale wszystko na to
wskazywało. Najważniejszym dowodem był Harry – chłopak,którego poznał podczas
wyjazdu nad morze i z którym poważnie się zaprzyjaźnił. Najpierw go polubił, a
potem, ciężko się przyznać, pokochał. Był prawie pewien, że resztę swojego
życia spędzi właśnie z nim. Nie wiedział jednak, że to Harry odbierze mu całe
dotychczasowe szczęście z jego egzystencji. Nie chciał go znać…
Postawił
bose stopy na zimnej posadzce. Jego ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz.
Ostrożnie wstał i niepewnie, z wyciągniętymi ramionami, udał się na balkon.
Usiadł na drewnianej ławce, z której już dawno schodziła farba. Wcześniej nawet
myślał, że trzeba ją koniecznie pomalować, ale teraz to już nie miało żadnego
znaczenia. Żadnego! Wsłuchiwał się w głuchą ciszę
i zatęsknił…
i zatęsknił…
W
jego głowie wirowały tysiące wspomnień, zarówno tych dobrych, jak i tych
gorszych.
W
oddali usłyszał swoją komórkę. Nie wiedział dokładnie, do czego jest mu ona
potrzebna, skoro nawet nie wie, kto do niego dzwoni. Wiadomości nie wysyłał, bo
nie umiał. Poza tym większość znajomych odwróciła się od niego, kiedy przestał
chodzić na imprezy.
Lou
miał nadzieję, że ten, kto właśnie ma ochotę z nim porozmawiać, zaraz sobie
odpuści. Lecz tak się nie stało. Podniósł się energicznie i wrócił do sypialni
tak samo, jak z niej wyszedł. Wziął telefon do ręki i nacisnął guzik z zieloną
słuchawką, na którym specjalnie nakleił naklejkę, aby znaleźć go od razu.
-Tak, słucham? – odezwał się po
chwili. – Kto dzwoni?
- Cześć Lou – usłyszał drżący,
niepewny głos z charakterystyczną dla danego osobnika chrypką. – Porozmawiamy?
Louisa
zamurowało. Nie sądził, że Harry kiedykolwiek zbierze się na odwagę i zadzwoni
do niego po tym, co się wydarzyło. Nie był w stanie wykrztusić z siebie nic więcej, jak tylko cichego westchnięcia. W słuchawce nagle zapadła cisza. Chłopak opadł na łóżko i nagle wszystko, o czym pragnął zapomnieć wróciło i odbiło się w jego głowie z podwójną siłą.
do niego po tym, co się wydarzyło. Nie był w stanie wykrztusić z siebie nic więcej, jak tylko cichego westchnięcia. W słuchawce nagle zapadła cisza. Chłopak opadł na łóżko i nagle wszystko, o czym pragnął zapomnieć wróciło i odbiło się w jego głowie z podwójną siłą.
- Chcesz mnie przeprosić? – zapytał z ironią w
głosie.
- Nie… - słychać było, że chłopak
na drugim końcu linii wziął głęboki wdech. – Chcę, żebyś otworzył mi drzwi…
Louis
uniósł się na łokciach i przez dłużą chwilę jego mózg analizował polecenie,
które właśnie dostał. Tymczasem Harry kontynuował:
-Wiem, że nie masz ochoty mnie znać i masz do tego
pełne prawo, bo zniszczyłem ci życie, ale proszę, Lou, porozmawiaj ze mną… -
nim chłopak skończył błagać swojego ukochanego, ten otworzył mu drzwi z wielkim
grymasem i niezadowoleniem.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?
Z
korytarza przeszli do ciasnej kuchni. Harry pomógł dojść Louis’owi do krzesła,
mimo jego stanowczych protestów. Siedli naprzeciwko siebie i nie mówili nic. W
głowie Harry’ego rozgrywała się właśnie gonitwa myśli. Nie był pewien, co
powinien powiedzieć tak ważnej dla niego osobie.
- Chciałem, żebyś wrócił teraz do tamtego dnia… Ja..
Nie chciałem cię pobić. Byłem pijany i Ty również. Wiem, że nigdy mi tego nie
wybaczysz, ale chciałem, żebyś wiedział, że nie tylko twoje życie nabrało
innych obrotów. Kiedy lekarz powiedział mi, że uszkodzono.. że ja uszkodziłem…
- chłopak westchnął i ledwo hamował łzy cisnące się do jego oczu. –
Przepraszam. – Wyszeptał ledwo dosłyszalnym i łamliwym głosem. – Ja… - urwał. –
Ja wtedy nie chciałem, aby ktoś się dowiedział, no, wiesz, o nas – westchnął
głęboko – a tam, w barze, zobaczyłem dwóch kolegów z pracy, patrzyli się na
nas. Pomyślałem, że wszystko skończone – patrzył na Lou, który siedział
pochylony do przodu,
z głową opartą na rękach. Wyglądał jak monument, którego nikt i nic nie może ani ruszyć, ani wzruszyć. – Bardzo się przeraziłem, ale to już nie ma żadnego znaczenia.
z głową opartą na rękach. Wyglądał jak monument, którego nikt i nic nie może ani ruszyć, ani wzruszyć. – Bardzo się przeraziłem, ale to już nie ma żadnego znaczenia.
Louis
niemal czuł potrzebę bliskości z chłopakiem, ale bał się. Bał się, że wszystko
będzie tak, jak dawniej, że Harry znowu zniknie z jego życia na kilka lat, a on
zostanie sam. Nie chciał tego. Nie chciał również być tym uległym, który po
jakimś idiotycznym teatrzyku emocjonalnym wszystko wybacza i zapomina o tym, co
złe. W rzeczywistości taki nie był, ale uczucie do Harry’ego było silniejsze.
Nie mógł zobaczyć jego twarzy, ale wiedział, że takie wyznanie nie przyszło
Harry`emu
z łatwością. Czuł, że męczy się całym tym zajściem. Po prostu wstał i odszukał ramion chłopaka. Wtulił się w jego roztrzęsione ciało i gładził go dłonią po plecach.
z łatwością. Czuł, że męczy się całym tym zajściem. Po prostu wstał i odszukał ramion chłopaka. Wtulił się w jego roztrzęsione ciało i gładził go dłonią po plecach.
- Nie puszczaj mnie, Harry. – Wyszeptał w szyję chłopaka,
tym samym powodując u niego silny dreszcz. Wzmocnił uścisk, jakby ktoś miałby
ich zaraz rozdzielić.
-Nigdy, obiecuję… Zaopiekuję się tobą.
___________________________________________________________
Jest pierwsze opowiadanie.
Gdybyście mogli, to w komentarzach pozostawcie swoje opinie. Będzie mi bardzo miło. ♥
Podoba mi się. Masz talent.
OdpowiedzUsuńP.S. Też lubię Larrego Stylinsona. ;p
Świetne <3 Mogłabyś skończyć to o Narry'm ? ;33 Wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńPomyślę, co mogłoby się dalej z Narrym potoczyć, ale nic nie obiecuję. :)
UsuńNie chce mi się tego czytać ale uważam że jest fajne xD
OdpowiedzUsuńTwoj Pan :* xD
Bardzo fajne mi się podoba masz talent i dar nie zmarnuj go :)
OdpowiedzUsuń